Małe przypomnienie historyczne + zdjęcia na samym dole artykułu.

Tragedia Górnośląska. Bez wątpienia jedna z najtragiczniejszych i najkrwawszych kart w dziejach Górnego Śląska. Do niedawna – temat tabu. Dziś – historia, o której nie chcemy zapomnieć.Przemilczana, przez dziesięciolecia pomijana w dyskursie publicznym. Biała plama. Dziś, dzięki ludziom, którzy przeżyli, a którzy przez wiele lat nosili te wydarzenia w pamięci i wiedzę swoją przekazali potomnym możemy odtworzyć apokaliptyczny obraz tamtych dni.

Rok 1945. Rok, w którym kończy się wojna jest zarazem czasem, w którym w sercach Polaków mimo nadal trudnej sytuacji, rodzi się ogromna nadzieja. Po latach walk i cierpień wizja lepszego jutra zdaje się urzeczywistniać, a to co jeszcze do niedawna było nieosiągalne – wolność – teraz wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Dni, które mają stać się nowym początkiem wspaniałego życia, stają się jednak początkiem drogi przez mękę. Drogi, na której śmierć zbiera krwawe żniwo, a gwałty i grabieże sieją spustoszenie tak w miastach i wioskach, jak i – co gorsza – w psychice ludzkiej.

Wejście Armii Czerwonej w 1945 roku, wbrew oczekiwaniom nie przynosi wyzwolenia, lecz kolejne cierpienia i represje. Już w styczniu dochodzi do zajęcia północnej i wschodniej części powiatu rybnickiego. Do marca teren ten staje się linią frontu, co potęguje straty w ludziach i w mieniu. W czasie tym dochodzi do licznych aresztowań dokonywanych przez NKWD. Ich okoliczności są różne a faktyczna przyczyna w większości przypadków nieznana. Według archiwalnych źródeł, wśród zatrzymanych jest też 116 mieszkańców Rydułtów. Część z nich, podobnie jak około 30 tysięcy osób z obszaru całego Górnego Śląska zostaje deportowanych do Związku Radzieckiego i nigdy już nie wraca. Większość z nich stanowią górnicy i hutnicy. Proces deportacji składa się z kilku etapów. Pierwszym z nich jest aresztowanie, następnie internowanie. Mieszkańcy drogę na swą Golgotę rozpoczynają od wykonywania prac przyfrontowych, po czym przekazywani są do punktów zbiorczych, a stamtąd wysyłani na wschód. Transport to czas w którym następują pierwsze zgony. Brud, ciasnota, przeszywające do szpiku kości zimno, brak żywności i leków. Tygodnie spędzone w obskurnych towarowych wagonach i jeden cel „podróży” – miejscowość położona na terenie ZSRR – Karaganda, Bakszajew, Stalino, Sambora, Stanisławów lub Kijów. Warunki życia na terenie obozu są równie tragiczne, zarówno pod względem lokalowym jak i sanitarnym. Praca, do jakiej zmuszani są więźniowie przerasta ich siły fizyczne i odciska nieodwracalne piętno na psychice. Praca w przemyśle, przy wyrębie lasów, w rolnictwie, czy kopalni – zawsze ponad siły i w nieludzkich warunkach, bez wynagrodzenia, trwająca nawet przez 14 godzin na dobę. A pośród tego wszystkiego jedno, co utrzymuje przy życiu – wiara i modlitwa. Powroty z tej nieludzkiej gehenny zdarzają się rzadko, a życie po doświadczeniu obozu, już nigdy nie jest tym życiem sprzed zatrzymania.

zbyszko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *